Kama i Rafał przyjechali na swój polski ślub z angielskiego Yorka. Rafał zajmuje się hobbistycznie boksem, a Kama tak pięknie opowiada w języku angielskim, że powinna zająć się zawodowo nagrywaniem ichniejszych książek.

To, co wywindowało naszą wzajemną sympatię, to Luna, czyli ich suczka, której wprawdzie nie było na weselu, bo każdy, kto ma beagla, wie, że raczej mało by było z tego wesela przy takiej dawce energii, ale jak pewnie wiecie (albo i nie) ja również mam beagla, a nawet dwie takie suczki, więc psim historiom nie było końca.

To było prawdziwe, ciepłe i otulające lato, a do tego zachód słońca spokojnie po 22 więc mogłam nacykać się do resztek kart pamięci. Przygody również były ekscytujące, pierwsza zaczęła się od razu po moim wyjściu z samochodu, kiedy okazało się, że zapomniałam….spodni, ale to już historia na inną opowieść. Dodam tylko, że poratowała mnie suknią jedna z mam, którą za to będę wspominać do końców końca:)